czwartek, 10 grudnia 2015

Mała wielka podróż

Odebrałam maluszka od mechanika. Śmiga teraz pięknie. Nie ma żadnego problemu z gazem i ruszaniem :) Jeździ się nim super
Razem z Arturem podjęliśmy decyzję, że w pierwszą podróż pojedziemy do Puszczykowa, gdzie mieści się muzeum Arkadego Fiedlera. Jest tam słynny maluch, który objechał Afrykę z północy na południe. Poza tym bardzo chciałam zobaczyć to miejsce, do tej pory nigdy tam nie byłam.
Przed naszą małą wyprawą postanowiłam umyć mojego małego fiata. Oczywiście udałam się na myjnie samochodową- samoobsługową- przecież trzeba oszczędzać kasę ;)Ale jako wygodna dama postanowiłam nie męczyć się i zaangażowałam Artura w mycie auta. Ja robiłam tylko zdjęcia

Po chwili maluszek był piękny i czysty. Pojechaliśmy do Puszczykowa. Na miejscu weszliśmy do budynku- domu rodziny Fiedlerów i kupiliśmy bilety. W środku jest wystawa i podczas jej oglądania słychać trochę rozmowy rodzinne. Poczułam, że nadal ten dom tętni życiem :) Muzeum ma też na zewnątrz wiele eksponatów. Weszliśmy na statek Santa Maria- ten którym Kolumb dopłynął do Ameryki i zobaczyliśmy samolot z dywizjonu 303.

Ale oczywiście największą gratką dla nas okazała się galeria zdjęć malucha z podróży przez Afrykę. Naprawdę niesamowite, Arkady Fiedler( dla niewtajemniczonych-wnuk najbardziej znanego Fiedlera) wyruszył  w dość nieprzyjazny teren i polski fiat dzielnie się sprawował. Z niecierpliwością czekam na film z wyprawy. Powstanie prawdopodobnie w styczniu. Podobno kobiety w Afryce mówiły, że maluszek byłby dla nich cudownym prezentem, ponieważ to najsłodsze autko na świecie :). Nie tylko ja jestem zakochana w tym samochodzie.
Ale przejdźmy do rzeczy...przyjechaliśmy do Puszczykowa zobaczyć słynnego malucha. Niestety okazało się że znajduje się obecnie u mechanika i na wiosnę znowu będzie stał przy muzeum. Szkoda. Ale w takim razie wrócę tam jeszcze. Chciałam zdjęcie z fiatem Arkadego, a go nie było więc zrobiłam sobie z moim autkiem.


Po wizycie w Puszczykowie mam ogromną ochotę przeczytać jedną z książek Fiedlera. Najchętniej czytałabym wszystkie po kolei ale nie umiem tak zorganizować czasu. Nie jest go za mało- po prostu to kwestia dobrej organizacji.
Po powrocie do domu zauważyłam, że mimo wizyty w myjni maluch nie jest idealnie czysty. Jego wnętrze pozostawało wiele do życzenia. Nie czekając długo wzięliśmy się z Arturem za sprzątanie. Przyniosło mi to wielką frajdę. Wspólnymi siłami doprowadziliśmy malca do stanu idealnego. Oczywiście ja nadal widziałam smugi na szybach, ale na to nie ma rady.


W dzień naszej wycieczki postanowiliśmy do końca wykorzystać wolną sobotę. Pojechaliśmy więc do naszych znajomych harcerzy na biwak mikołajkowy do małej wioski za Czerwonakiem- nie pamiętam nazwy :P. Ja byłam kierowcą, a w drodze powrotnej Artur. Myślę, że to była dobra decyzja. Gdy jechaliśmy około godziny 1:00 do domu on nagle gwałtownie zahamował. Małe stadko jeleni przebiegło nam przez ulicę. Gdy stanęliśmy nadal przebiegały, więc bałam się że wskoczą nam na auto. Dobrze, że w momencie hamowania patrzyłam na telefon bo inaczej bym miała już kisiel w gaciach. Nie łatwo hamuje się maluchem, pedał jest ciężki i trzeba go dość mocno i wcześnie wcisnąć. Na szczęście nasz fiacik dał radę- a może to zasługa wprawnego kierowcy :) W każdym razie usłyszeliśmy też pisk opon. Po tym incydencie nogi miałam nogi jak z waty. Ja bym już nie mogła kierować


Obecnie maluch jest już na nowych tablicach . Przy załatwianiu tej sprawy pani wydająca tablice była mocno podekscytowana, że kupiłam malucha. Niestety nie byłam przy tym, bo wysłałam tam Artura. A szkoda, bo w takich momentach utwierdzam się, że był to dobry zakup. Teraz fiacik stoi przed moim domem. Ostatnio bardzo się przydał, ponieważ musiałam szybko przemieścić się z miejsca na miejsce. Oczywiście on spisuje się podczas podróży idealnie i dzielnie znosi moją kiepską jazdę. Jak to się mówi- bywają gorsi kierowcy. Ja natomiast jeżdżę coraz lepiej- to opinia Artura, który pewnie chciał mnie pocieszyć ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz